paź 10 2014

Burza


Komentarze: 0

 Deszcz padał ulewny, skośnemi strugami jak siecią strun srebrnych przerzynając powietrze. Wiatr szamocąc drzewa uginał je do ziemi i wówczas z czubów ich tryskały obfite fontanny.

Iza wracała z konserwatoryum. Zdroje wody płynęły po ścieżkach leśnych, wiatr miotał jej suknią i szarpał kapelusz. Olbrzymie krucze włosy zerwawszy się ze szpilek, mokrym płaszczem okryły jej postać.
Wśrod drzew mignęła postać studenta. W pobliżu przystanku tramwajowego stał Bruno z parasolem.
— Służę pani — rzekł.
I z pewną chełpliwością i dumą dodał:
— Czekałem...
Wśród syczeń deszczu zabrzmiał kontrałtowy głos Izy, dźwięczący wyrzutem.
— Po co pan naraża swe wątłe płuca? mnie nic się nie stanie... O! widzi pan! z ochotą głowę na deszcz wystawiani! Ja lubię burzę.
styczen123 : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz